Przepływy
Farba cieknie na płótno do chwili, w której artysta nie powie jej „stop”. W tych obrazach jest miejsce na przypadek i twardą, bezwzględną kreskę, dzieląca wielobarwne plamy. Autorów jest tu dwójka, jednym z nich jest Janusz Kotlewski, drugim natura. Malarstwo zwykle o czymś opowiada, porusza temat, chce coś przedstawić, czy wizualizować myśl. Janusz Kotlewski odstawia iluzję na bok.
„W obrazie poszukuję ciekawej konstrukcji wizualnej. Mógłbym nawet namalować obraz przedstawiający, ale wciąż chodziłoby o ten nieokreślony efekt, ideę abstrakcji”. Przypomina to komponowanie utworu, który nawet jeśli nazywa się nokturnem, jest zbiorem dźwięków, kombinacją elementów abstrakcyjnych. Eksperyment z abstrakcją towarzyszy malarzowi od początków artystycznych działań. Jak skonstruować abstrakcję?
Janusz Kotlewski ma na to specjalny sposób, poddaje swoje malarstwo specyficznej obróbce. Rozlewa farbę na wyznaczonych polach; dodając je do siebie komponuje szkatułkowy, precyzyjny wzór, który jak sam mówi kontroluje tylko w pewnym stopniu. Wyznacza przypadkowe marginesy działania; pozostawia obszar, w którym pozwala farbie na swobodne przepływy. Gdyby poszukać źródła, inspiracji działań Kotlewskiego, można by się odwołać do techniki frotażu. W niej artysta, ustawiając naprzeciw siebie dwa płótna rozprowadzał mokrą farbę, pocierając jednym o drugie.
Można by szukać dalej, przecież przypadek w pewnym stopniu rządził płótnami chociażby impresjonistów, a tym który przypadek okiełznał był Jackson Pollock. Jednak nie o samą technikę i wykonanie chodzi. Główną inspiracją jest eksperyment. Sposób myślenia Pollocka i jego pomysły interesują malarza bardziej niż formalne rozwiązania. To właśnie badanie granic artystycznej wolności jest tym, co nurtuje Kotlewskiego najbardziej. „Inspiracją jest tu siła natury, która sama się nie ujawnia, ale jest momentem sprawczym wszystkiego, co dzieje się na świecie”, tłumaczy swoje fascynacje malarz.
Jeśli komuś ta energia, którą emanuje malarz, przypomina psychodeliczne objawienie, halucynogenny eksperyment, na pewno na długo pozostanie pod wrażeniem prac artysty. Kotlewski zostawia nam jeszcze coś, zagadkę. Obrazy, które zobaczymy w galerii SH Studio frapują tytułami. „NUSKU”, „Lowa”, „Olorun”… Tajemniczo brzmiące słowa mają swoje znaczenie, trzeba tylko je odkryć, rozwikłując zagadkę najlepiej w domowym zaciszu, myśląc przy okazji o obrazach Kotlewskiego, bo ich kształt pojawi się w państwa wyobraźni zapewne jeszcze nie raz.