"Ścinki, odrzynki, reliefy" Urszula Madera 24.09.2020
Nie wiadomo skąd się wziął minimalistyczny rygor prac Uli Madery, młodej, zaledwie dwudziestopięcioletniej, ale mocno już utytułowanej wrocławskiej artystki.
Odpowiedzi na to pytanie raczej nie znajdziemy w murach jej macierzystej uczelni. Ze świecą szukać tam tak konsekwentnie konstruowanej abstrakcji geometrycznej realizowanej w technice reliefu. Wyspecjalizowała się bowiem Madera ostatecznie w tej specyficznej technice artystycznej i tworzy, można rzec, przestrzenne obrazy. Początkowo malowała złudzenia przestrzenności, po czym zwyczajnie przeszła do trójwymiarowości i tak pracuje obecnie. Albowiem czym innym jest namalować rysę w przestrzeni, a czymś zupełnie innym wyryć ją głęboko, na przykład w powierzchni czarnego drewnianego panelu, a następnie wypełnić mocną czerwienią farby. Efekt jest zgoła odmienny, bo o wiele silniejszy, namacalny i spektakularny.
Najpewniej inspiracją bezpośrednią były wielowymiarowe, geometryczne fragmenty powstające przy tworzeniu scenografii teatralnych i operowych, przy których pracowała, oraz posługiwanie się narzędziami potrzebnymi do powstawania tychże. Nowoczesne wycinarki, wyrzynarki, wiertarki i inne obrabiarki okazały się narzędziami idealnymi wprost do tworzenia sztuki. Drewniane ścinki, ich formy i różnorodność, zwróciły uwagę tej trzeźwo myślącej młodej osobie, która teraz już nad wyraz konsekwentnie rozwija swoje formalne poszukiwania i estetyczne wybory.
Mimo, że można znaleźć bez trudu co najmniej kilku antenatów czy poprzedników dla podobnego twórczego myślenia, to skąd inąd wiadomo, że do swoich rozwiązań Ula Madera doszła samodzielnie i nie spoglądała na prace innych artystów myślących i tworzących podobnie. Nie chcę wcale przez to powiedzieć, że tym większa jest jej osobista zasługa, a tylko stwierdzić, że sama dla siebie otworzyła, to, co poniekąd otwarte przez innych było już wcześniej. Ważniejsze, że odnalazła własny język, własną kolorystyczną gamę, własne formalne dramaturgie i akcenty.
Tak wcześnie odnaleziona droga artystyczna może być paradoksalnie wielkim osiągnięciem, albo wręcz odwrotnie rodzajem przekleństwa - miejmy nadzieję na to pierwsze, czego wypada serdecznie życzyć Uli Maderze.
PS.
Po portugalsku madeira znaczy drewno…